Publikacja o historii cmentarza i spotkanie

Przez ostatnie miesiące z inicjatywy dyrektorki Muzeum Karkonoskiego w Jeleniej Górze pani Julity Zapruckiej trwały prace nad zebraniem w jednym miejscu wiedzy na temat historii zabytkowego cmentarza ewangelickiego w Szklarskiej Porębie Dolnej. Dzięki temu powstała publikacja, która zostanie zaprezentowana publiczności w poniedziałek 21 listopada 2022 w Domu Carla i Gerharta Hauptmannów w Szklarskiej Porębie. To bardzo ważny moment w historii działań na rzecz cmentarza. Dostajemy bowiem do rąk zbiór artykułów, w których wielu autorów dzieli się swoją wiedzą.

Serdecznie zapraszamy za to spotkanie i do lektury!

Hans Emil Oberländer

H. Oberländer, Autoportret, olej/płótno, ok. 1930

Hans Emil Oberländer (1885-1945) urodził się w Rostocku, gdzie rozpoczął naukę w tamtejszej Szkole Rzemiosł. Artystyczna edukację kontynuował w Berlinie, w instytucie działającym przy Muzeum Rzemiosła, a następnie w latach 1909 – 1914 we wrocławskich pracowniach malarstwa prof. Carla E. Morgensterna i Hansa Poelziga. Podczas I wojny światowej służył jako sanitariusz na frontach w Rosji, Belgii i Francji. W 1919 r. wraz z młodą żoną, również malarką i tkaczką artystyczną – Marthą Hagedorn (1882-1943), zamieszkał w Szklarskiej Porębie. Był jednym z założycieli „łukaszowców”. Zimą na przełomie 1926 i 1927 r. przebywał w kolonii artystycznej w Ahrenshoop opodal Rostocku, gdzie malował portrety rybaków i nadmorskie pejzaże. W lutym 1928 r. w Szklarskiej Porębie na indywidualnej wystawie H. Oberländer zaprezentował cykl obrazów malowanych w Wenecji oraz portrety kobiet: Agnes du Bois – właścicielki jednego z miejscowych pensjonatów, Friedy Staeck i Auguste Thiel. Obrazy wystawione zostały w hotelu Lindenhof, w reprezentacyjnej sali o drewnianym stropie malowanym w słońca i gwiazdy – dziś D.W. „Śnieżynka” przy ul. Turystycznej 9.

Na terenie ówczesnej Szklarskiej Poręby, w różnych miejscach rozmieszczonych było piętnaście drewnianych, rzeźbionych kierunkowskazów. Wskazywały turystom drogę do najbardziej atrakcyjnych miejsc „Perły Karkonoszy”. Ich autorem był Helmut Benna (1900-1969). Pierwszy z nich powstał w 1925 r., następnych pięć – do roku 1928, a pozostałe rzeźbiarz wykonał, na zamówienie gminy, do 1930 r. Powszechnie znane były oznaczenia kierujące do wodospadu Kamieńczyk, do Parku Zdrojowego, huty „Józefiny”, okolicznych schronisk górskich oraz na dworce kolejowe w Szklarskiej Porębie Górnej, Średniej i Dolnej. Żartobliwe w formie, cieszyły się olbrzymią popularnością, a turyści i wczasowicze chętnie wykonywali sobie przy nich pamiątkowe zdjęcia.

H. Benna, Kierunkowskaz do Wystawy sztuki „bractwa” z postacią H. Oberländera, ok. 1930

Około 1930 r. H. Oberländer posłużył rzeźbiarzowi jako model do kierunkowskazu przedstawiającego artystę odzianego w kapelusz z szerokim rondem i rozwiany płaszcz, zamaszyście kroczącego ze sztalugami, blejtramem i kastą z farbami oraz wiernym psem – jamnikiem. Poniżej umieszczony został napis Zur Kunst-Ausstellung St. Lukas Geöffnet 11-1 4-6-1/2 – „Do wystawy artystycznej św. Łukasza. Otwarte 11-1 4-6-1/2”. Kierunkowskaz ustawiony został przy skrzyżowaniu dzisiejszej ul. Jedności Narodowej z ul. 1 Maja i pokazywał drogę do nowej siedziby bractwa w hotelu Zum Zackenfall.

W latach 1930 – 1940 H. Oberländer przebywał w rodzinnym Rostocku i w Ahrenshoop. Następnie powrócił do Szklarskiej Poręby, gdzie zamieszkał w dawnym domu dra A. Koeppena przy dzisiejszej ul. Muzealnej 2, w którego przyziemiu urządził atelier. W 1944 r., rok po śmierci żony, wstąpił ponownie w związek małżeński z rzeźbiarką Doris Seeberg (1903-1989). Zmobilizowany pod koniec II wojny światowej zmarł w cieplickim szpitalu na żółtaczkę i pochowany został na cmentarzu ewangelickim w Szklarskiej Porębie Dolnej. [Strom, s. 8-9] Niestety jego grób nie zachował się do dnia dzisiejszego.

H. Oberländer, Szrenica, olej/płótno, 1925

Hans Oberländer był malarzem wszechstronnym, podejmującym różne tematy. Friedrich Castelle notował: Swoje pejzaże tworzy przy pomocy gwałtownego, masywnego uderzenia pędzla i nadaje im, za pomocą silnej linii i barwy, nieodpartą monumentalność, która fascynuje przez dramatyczną zwartość. Ta wyrazistość przekazu występuje również w jego martwych naturach. [Castelle 1926, s. 576]

H. Oberländer, Kościół w Szklarskiej Porębie Dolnej, papier/akwarela, 1930

Hans Oberländer malował zarówno górskie, jak i nadmorskie pejzaże, panoramy miast i często ujęte w półpostaci, autoportrety i portrety mieszkających w Szklarskiej Porębie przyjaciół: Hermanna Stehra, Wilhelma Bölsche, Johanny Hauptmann – siostry Gerharta i Carla Hauptmannów, młodzieńca z kotem lub stolarza Wilhelma Hahna.

H. Oberländer, Kwiaty w wazonie, olej/płótno, ok. 1930

Wielokrotnie tworzył kompozycje kwiatowe. Często były to jego ulubione kaktusy, których był namiętnym hodowcą. Pozostawił dużą ilość, sprawnie wykonanych tuszem, rysunków i szkiców krajobrazowych z Włoch, Karkonoszy i z Meklemburgii. W sztuce przykładał wagę do rozwiązań formalnych. Początkowo malował pod wpływem późnego impresjonizmu, później zwrócił się w kierunku ekspresjonizmu. Od późnych lat dwudziestych obrazy H. Oberländera, poprzez deformacje przedstawianej rzeczywistości, nabrały cech zbliżonych do kierunku malarskiego Neue Sachlichkeit – „Nowej Rzeczowości”.

Prace olejne malował techniką własną – na specjalnym, nanoszonym na lniane płótno, kredowym podkładzie kreślił srebrnym ołówkiem szkic kompozycji, po czym wykonywał podmalówki temperą i wykańczał obraz cienkim pędzelkiem. Techniką malarską dzielił się z zaprzyjaźnionym młodym malarzem „Młyna” – Arturem Resselem.

sygnatura

Początkowo sygnował prace inicjałem drugiego imienia: „E”, następnie przeważnie monogramem „H.O.”, podając z prawej strony rok powstania, lub pełnym imieniem i nazwiskiem.

Swoje obrazy prezentował na wystawach zbiorowych, miedzy innymi w Moskwie (1925), Sztokholmie (1930) i na licznych ekspozycjach „łukaszowców” w Szklarskiej Porębie. Prace H. Oberländera znajdują się w zbiorach prywatnych i muzeach w Szklarskiej Porębie, Wrocławiu, Norymberdze i Rostocku.

Biogram Hansa Oberländera pochodzi z książki dr Przemysława Wiatera, poświęconej malarzom ze Stowarzyszenia Artystów św. Łukasza w Szklarskiej Porębie Górnej”, która ukaże się w tym roku nakładem Wydawnictwa AD REM.

Update w sprawie cmentarza ewangelickiego #4

Minęło trochę czasu od 22 listopada 2019, kiedy to złożyliśmy w Urzędzie Miasta Szklarska Poręba pismo dotyczące cmentarza. Wtedy też wysłaliśmy kopie do przewodniczącego rady miejskiej i do konserwatora zabytków. Konserwator odpisał organizując spotkanie – wizję w terenie – zaplanowane na 19 marca 2020 o 10:00.

Ze względu na pandemię koronavirusa spotkanie jest odwołane. Oba pisma poniżej.

Oprowadzanie 08.03.2020

W niedzielę, 8 marca w samo południe odbyło się oprowadzanie po zabytkowym cmentarzu ewangelickim w Szklarskiej Porębie. Ze względu na datę więcej niż zwykle uwagi poświęciliśmy kobietom – Marcie Hauptmann, Hannah Fechner oraz Johannie Bölsche. Wszystkim, którzy zdecydowali się spędzić to niedzielne popołudnie z nami – bardzo dziękujemy za obecność.

Georg Wichmann

G. Wichmann, fot. ok. 1930

Jednym z bardziej aktywnych twórczo malarzy „bractwa” był Georg Wichmann (1876-1944). Urodzony w Lwówku Śląskim, dzieciństwo spędził na Pomorzu Gdańskim. Studia artystyczne wiodły go przez Berlin, Karlsruhe, Królewiec – do wrocławskiej pracowni Carla E. Morgensterna. W 1904 r. zamieszkał w nowo wybudowanej willi w Michałowicach. W 1908 r. odbył podróż na Rugię, gdzie zapoznał się z działalnością i twórczością tamtejszej kolonii artystów. W 1914 r., nie mogąc ponoć znieść coraz większego hałasu rozwijających się Michałowic, przeprowadził się do ustronnego Gruszkowa. W okresie I wojny światowej odbył służbę wojskową. W 1924 r. przeniósł się do Szklarskiej Poręby wraz z żoną Heleną oraz córeczką Giselą i synkiem Siegfriedem.

Dom G. Wichmanna

Malarz zamieszkał tutaj w nowo wybudowanym domu z oszkloną werandą, z której roztaczał się wspaniały widok na Śnieżne Kotły. Budynek zlokalizowany był powyżej „Młyna św. Łukasza”, przy dzisiejszym Wzgórzu Paderewskiego 5. Sam „Młyn” był tematem jednego z jego obrazów. [Wichmann 1996, s.51] W Szklarskiej Porębie szczupłą postać G. Wichmanna można było rozpoznać po charakterystycznej bródce i obszernym płaszczu z lodenu. Malarz utrzymywał przyjacielskie kontakty z literatami Carlem i Gerhartem Hauptmannami, Hermannem Stehrem oraz Wilhelmem Bölsche. [Wichmann 1996, s. 58 i n.]

G. Wichmann, Pejzaż zimowy, olej, sklejka, ok. 1930

Był artystą płodnym, posiadającym dużą łatwość malowania. W swoich pracach często powracał do ulubionego tematu Śnieżnych Kotłów ujmowanych w różnych porach roku. Malował zarówno większe partie gór, wycinki krajobrazu, jak i niewielkie grupy skalne. Był zwolennikiem zapóźnionego impresjonizmu, z upodobaniem tworząc nastrojowe, wyciszone, niekiedy nieco melancholijne pejzaże górskie, wprowadzając niekiedy drobny figuralny sztafaż. W jego obrazach swoistym łącznikiem pomiędzy ziemią a niebem są rozjaśnione jasnym światłem góry. Z upływem lat malował coraz bardziej ekspresyjnie i dynamicznie. Wydaje się, iż  G. Wichmann najbardziej zbliżył się do światopoglądowych ideałów twórców artystycznych kolonii z ich umiłowaniem ojczystej przyrody, koncentracji na stanach przejściowych pór roku i dni, mitycznej wzniosłości pierwotnego krajobrazu, z osobistym zaangażowaniem w Heimatschutzbewegung – ruch ochrony kraju ojczystego. W konstruowaniu przestrzeni obrazu artysta posługiwał się sprawdzonymi, neoromantycznymi wzorcami, tracąc jednak przy tym jeden z najważniejszych postulatów reformatorskich ruchów końca XIX w. – objawienia własnej osobowości w dziele sztuki i znalezienia indywidualnego sposobu na jej ujęcie. [Rome-Dzida 2015, s. 314] Od około 1935 r. jako podobrazia używał sklejki, do tego czasu malując na płótnie. Niekiedy wykorzystywał pocztówki jako pierwowzory tematyczne.

W 1926 r., z okazji 50. urodzin artysty, odbyła się wystawa jego prac w „Młynie św. Łukasza”, a w 1941 r. – indywidualna wystawa w Marienkirche – dziś parafia prawosławna p.w. Świętych Apostołów Piotra i Pawła w Jeleniej Górze przy ul. 1 Maja 44. Malarz brał również udział w „Dolnośląskiej Wystawie Sztuki” w roku 1942. Zmarł w 1944 r. i pochowany został na cmentarzu ewangelickim w Szklarskiej Porębie Dolnej, trochę poniżej grobu Carla Hauptmanna, lecz niestety grób malarza nie przetrwał do dziś.

Obrazy Georga Wichmanna znajdują się w zbiorach Muzeum Narodowego we Wrocławiu, Muzeum Karkonoskiego w Jeleniej Górze, Haus Schlesien w Königswinter, Stiftung Kulturwerk Schlesien, Würzburg, Heimatstube Bad Harzburg oraz w licznych kolekcjach prywatnych w Polsce i Niemczech. Zwykle malował na lnianym płótnie, lecz od około połowy lat 30., jako podobrazia preferował sklejkę.

G. Wichmann, sygnatura. Datując, najczęściej sygnował prace czerwienią, brązem lub cynobrem „G. Wichmann” albo pełnym imieniem i nazwiskiem.

Przemysław Wiater

Biogram Georga Wichmanna pochodzi z książki dr Przemysława Wiatera, poświęconej malarzom ze Stowarzyszenia Artystów św. Łukasza w Szklarskiej Porębie Górnej”, która ukaże się w tym roku nakładem Wydawnictwa AD REM.

Max Schlicker i jego winiarnia

O samym Maksie Schlickerze wiemy niewiele. O budynku przy ul. Jedności Narodowej 12 i jego właścicielu pojawiają się w czeluściach internetu zaledwie krótkie wzmianki. Na fanpage’u Schreiberhau – Szklarska Poręba, historia domów. Wpis o budynku „Kaprysu” opracowała Sylwia Cybulska:

W 1895 roku, Max Schlicker (1862-1936) zakłada przy Wilhelmstrasse winiarnię, w której można było nabyć szeroki asortyment win reńskich. W piwnicach prowadził hurtownię alkoholi oraz cygar, nie tylko z Europy. Reklamy winiarni, często były zamieszczane w prasie oraz przewodnikach turystycznych. Poza winami serwowane art. kolonialne, na miejscu funkcjonowała też restauracja. Winiarnia, była bardzo popularna wśród artystów i literatów z miejscowej kolonii artystycznej. Inicjały właściciela do dziś widnieją na zwieńczeniu przeszklonej części dawnej winiarni. Max Schlicker, poza prowadzoną działalnością pasjonował się saneczkarstwem, przez trzy lata od 1923 roku, był prezesem Śląskiego Oddziału Niemieckiego Związku Bobslejowego. Max Schlicker mieszkał w domu przy ul. Pstrowskiego. Jego grób częściowo zniszczony znajduje się na cmentarzu ewangelickim, w górnej części, tuż obok grobu dyrektora orkiestry Bertholda. Po śmieci właściciela, interes przejął Josef Richter. Po wojnie budynek zadoptowany przez Fundusz Wczasów Pracowniczych. Funkcjonował pod nazwą Kaprys przez wiele lat. Miejsce to cieszyło się ogromną popularnością w latach powojennych, gdyż tylko tam znajdował się telewizor. Organizowano również dancingi i zabawy dla dzieci pracowników FWP. Następnie obiekt trafił w ręce prywatne. To sprawiło, że nie podzielił losów innych budynków FWP, został pięknie wyremontowany. Dziś pod zmienioną nazwą Bistrorante 654 m n.p.m. funkcjonuje świetna restauracja z przesympatyczną panią właścicielką.
Pozdrawiam Wszystkich, Sylwia Cybulska.

O winiarni kilka słów pojawiło się także w tekście Przemysława Wiatera o lokalach biesiadnych Szklarskiej Poręby:

Niezwykle popularna była „Max Schlicker Weinstube” – „Winiarnia Maxa Schlickera” położona również w centrum, przy ul. Jedności Narodowej 12. Można było tutaj nabyć szeroki asortyment win po bardzo przystępnych cenach, gdyż Max Schlicker prowadził w tym samym lokalu hurtownię alkoholi zachwalając wśród wielu innych produktów oryginalny rum z Jamajki czy ararak z Batawii. Odpowiadało to szczególnie Gerhartowi Hauptmannowi, zwolennikowi czerwonych win typu bordeaux czy Wilhelmowi Bölsche rozsmakowanemu w winach reńskich. W kwietniu 1926 r. Max Schlicker uroczyście obchodził 35.- lecie istnienia firmy darując z okazji jubileuszu mieszkańcom Szklarskiej Poręby 100 butelek białego i czerwonego wina. Mieści się tutaj dziś kawiarnia „Kaprys” z widocznym na wiatrowskazie napisem „MS” – jako monogramem właściciela.

Dziś już jest tam inna restauracja, a jak budynek wyglądał na przestrzeni lat można zobaczyć w galerii serwisu www.polska-org.pl TUTAJ

Update w sprawie cmentarza ewangelickiego #3

Drodzy Państwo,

pojawiło się kilka wzmianek w mediach o sprawie cmentarza. Bardzo wszystkim, których interesuje ta sprawa, dziękujemy za wieści i deklaracje współpracy.

Dziś (22.11) pojawił się materiał Gabrieli Stefanowicz z telewizji Strimeo:

Dziękujemy Piotrowi Słowińskiemu z Radia Wrocław za rozmowę i artykuł, który można znaleźć TUTAJ.

Sprawę relacjonuje także Głos Szklarskiej Poręby

Przygotowaliśmy i spisaliśmy naszą propozycję zakresu prac do wykonania na cmentarzu. Prześlemy ją do Burmistrzowi Miasta Szklarska Poręba, Przewodniczącemu Rady Miasta i Służbie Ochrony Zabytków. Oto co proponujemy:

– opracowanie koncepcji architektonicznej – układ alejek, mała architektura, oświetlenie, ławki, tablice informacyjne

– opracowanie koncepcji dendrologicznej – wyznaczenie drzew do cięć higienicznych, zaplanowanie nowych nasadzeń

– przemurowanie i uzupełnienie ubytków w murze cmentarnym

– zamocowanie nowych bram (wejście od strony kościoła i od łąki przy Chacie Izerskiej)

– uporządkowanie terenu – usunięcie zarośli tak by odsłonić zachowane groby, przewrócone płyty i elementy rozbitych monumentów

– umocowanie na murze płyt, których nie da się przypisać do konkretnego grobu

– naprawienie i renowacja nagrobków, które są w dobrym stanie i zachowały się na swoich miejscach

– zasypanie ziemią krypt

– obsianie terenu trawą

– ustawienie tablicy informacyjnej

– przygotowanie znaków wskazujących drogę dojścia do cmentarza

– monitoring

– przygotowanie publikacji – przewodnika po cmentarzu

Udział w pracach deklaruje Stowarzyszenie Ochrony Krajobrazu Sudetów Zachodnich “Przełom”. Powyższe, niezbędne do wykonania prace, nie przesądzają o dalszym przeznaczeniu cmentarza.

Anna Lewandowska

Hannah i Hanns Fechner – twórcy niezwykli

Hanns i Hannah Fechner

Karkonosze od wieków swoją magiczną siłą przyciągały ludzi niecodziennych. Do rzędu takich, dziś już zapomnianych postaci, należeli Hannah i Hanns Fechner.
Hannah Fechner z domu Riehm (1864-1934) pochodziła z rodziny pastora. W młodości wstąpiła do angielskiej służby misyjnej w Indiach, gdzie przebywała 24 lata. Założyła tam około 50 szkół i szpitali, żyjąc cały czas w bliskim, bezpośrednim kontakcie z ubogą ludnością. Zafascynowana kulturą buddyjską, uważana była za jedną z najlepszych znawczyń Indii. Niespodziewany wybuch I wojny światowej w sierpniu 1914 r. zastał ją na urlopie w Niemczech, co nie pozwoliło jej powrócić na ukochany subkontynent i praktycznie zniszczyło jej dotychczasową egzystencję. Ta drobna, o gładko zaczesanych włosach i w okularach o charakterystycznej, ciemnej oprawie postać była niezwykle serdeczną i pełną energii osobą.
Po powrocie do Niemiec rozpoczęła udzielać korepetycji z języka angielskiego, a także zaczęła zajmować się twórczością literacką. W pisanych z talentem szkicach i opowiadaniach przestawiała liczne fragmenty wspomnień ze swojego pobytu w Indiach. Na początku lat dwudziestych poznała Hannsa Fechnera. Dnia 28 grudnia 1921 r. wygłosiła w Szklarskiej Porębie wykład zatytułowany „Tajemnice indyjskich fakirów”, a 3 stycznia 1922 mówiła o indyjskich kobietach. W tym też czasie poznała Hannsa Fechnera, a od 1923 r. na stałe zamieszkała z nim w Szklarskiej Porębie i wzięła z nim ślub. W domu przy ul. Dolnej miała buddyjski ołtarzyk, który przywiozła z Indii. Skromna i cicha, aktywnie uczestniczyła w życiu dawnej kolonii artystów pod Szrenicą. W majowym numerze miesięcznika „Der Türmer” z 1933 r. ukazał się ciekawy esej jej autorstwa, a poświęcony życiu artystycznemu Szklarskiej Poręby w tym czasie:

Przy Dorfstraße w Średniej Szklarskiej Porębie ciągle jeszcze stoi wiejska chata z przynależnym terenem pełnym starych drzew, mieniących się żywymi kolorami łąk, z przepięknym widokiem na prastare góry; miejsce, które stało się zaczynem duchowego życia Szklarskiej Poręby – dom Carla Hauptmanna. Gdy oto Carl i Gerhart Hauptmann wraz ze swoimi małżonkami w 1890 r. wędrowali w górach od Świeradowa Zdroju do Szklarskiej Poręby w poszukiwaniu malowniczej siedziby artystycznej, niczym objawienie ujrzeli nieruchomość Simona przy Bergstraße, obok gościńca „Zur Sonne” i postanowili ją nabyć. Transakcję zawarto niezwłocznie.
Nazwisko Hauptmann działało niczym magnes, przyciągający do Szklarskiej Poręby znane postaci świata kultury z daleka i z bliska, na dłużej lub na krócej. Przybyli więc do Szklarskiej Poręby Średniej Wilhelm Boelsche, Hanns Fechner, Hermann Hendrich, Bruno Wille, Geor Reicke, Werner Sombart, John Henry Mackay, a także Franz Metzner i Fritz Rumpf – uznani artyści, pisarze, uczeni. W taki sposób powstała – być może niezbyt szczęśliwie nazwana w taki sposób – Kolonia Artystyczna w Szklarskiej Porębie Średniej, przysparzając tej cichej wiosce wielkiej sławy.
Ileż głębokich przemyśleń tu snuto, ileż pomysłów przekuto na dzieła artystyczne! Ludek ów miał nieskończoną ilość pomysłów. Niejedno wesołe spotkanie artystyczne, nie jedna żmudna godzina pracy geniuszy mijały w „szwedzkim pawilonie” w ogrodzie Hauptmannów. Nie bez powodu „Święta Azów” – ku czci dynastii bogów nordyckich – cieszyły się tak wielką popularnością i gromadziły sporą grupę przyjaciół, którzy na terenie Hendrychowskiej „Hali Baśni” czcili dzień św. Jana, dzień letniego przesilenia słonecznego. Początkowo odbywały się nieformalne spotkania w gościńcu „Sonne”, w izdebce zwanej „Himmelschlüsselschen” („Kluczyk do nieba”), w karczmie „Zur Preußischen Krone” („Pod Pruską Koroną”), później w Domu Rzemieślnika.
Dysputy bywały ostre, często iskrzyło mocno pomiędzy zgromadzonymi. Piękne to czasy! Dziś zacierają się o nich wspomnienia. Niejedna z gwiazd przyblakła, inne zgasły, firmament poczerniał. Spośród starego kręgu w Szklarskiej Porębie pozostał jedynie Wilhelm Boelsche, ciągle młody, ciągle pełen pomysłów, który przy stole w gospodzie
„Bachstelze”, gdzie w wolne sobotnie wieczory piło się w kręgu przyjaciół i rozmawiało o rzeczach wesołych i poważnych, wspominał dawne czasy. Niechaj Bóg was błogosławi, starzy bohaterowie ducha, niechaj błogosławiona będzie pamięć waszych nazwisk, myśli, słów i dzieł, krążących gdzieś we Wszechświecie, wspomagających ludzkość w postępie, obdarzających ją głębią i podniosłością. Ciągle przecież macie moc, płynącą z waszych dzieł. Jak już jednak powiedziano: wspomnienia nie umarły, żyją własnym życiem. W domu ojca i matki, genialnej malarki, mieszka Ilse Reicke, która w swoich utworach pisarskich, podczas publicznych odczytów – całą swoją osobowością niezmordowanie reprezentuje współczesny ideał kobiety, wychowując swoje trzy córki, tak bliskie jej duchowo, na swoje następczynie.
Również dom Johna Henry’ego Mackaya nie opustoszał: żyje tam i tworzy autor opowiadań Hans von Hülsen, mąż Ilse Reicke. Przy Oberweg dostojnie prezentuje się „Dom Zimmermann”, świątynia muz. Dla tego, kto przekracza jego progi, jest to niczym wstąpienie do skarbca pełnego zgromadzonych ze znawstwem ksiąg i dzieł sztuki. Doktorowie Joachim Zimmermann i Johannes Guthman mieszkają tutaj w miesiącach swojej artystycznego, literackiego natchnienia. Pośród odwiedzających ten całkowicie otwarty dla gości dom są postaci o wielkich nazwiskach. Wokół domu Fechnera wyczuwa się ciągle jeszcze obecność wielkiego artysty, który przezwyciężył tu nieodwracalne kalectwo, ślepotę, pisał wesołe książki i stał na straży nieprzemijających dzieł malarskich. „Hala Baśni” Hermanna Hendricha kryje liczne przedstawienia starogermańskich mitów i legend karkonoskich. Powstał również plan, by przekształcić dom Carla Hauptmanna w stały ośrodek kultury i sztuki, w którym – obok pamiątek po braciach Hauptmann – swoje miejsce znalazłoby także muzeum regionu. Zaiste piękna idea, dzięki której wystawiony zostanie pomnik nieśmiertelności wielkim artystom ze Szklarskiej Poręby.
Przejdźmy do domu Fabera, do miejsca zamieszkania ukochanego i szanowanego mistrza Hermanna Stehra, który tu, w zaciszu gór i lasu, w zapamiętaniu nadaje formę i życie swojej artystycznej duchowości. Kto chociaż raz spędził z poetą godzinę w wypełnionej artystycznym duchem atmosferze jego domu, poznał jego małżonkę, będzie pod ich wrażeniem do końca życia.
Co jednak z mistrzami palety i pędzla? Również o nich pamięć nie umarła. W 1922 r. walczący niezmordowanie o dobro sztuk pięknych mistrz Hanns Fechner założył „Stowarzyszenie artystów sztuk pięknych pod wezwaniem Św. Łukasza”. Patron ów okazał się jak najbardziej godnym wyborem. W dalszym ciągu trwa w hotelu „Zackenfall” gildia artystów. Najprawdziwsza, szlachetna sztuka regionu ciągle wystawiana jest w tych pomieszczeniach. Najgłębsze życzenie założyciela, by prawdziwa sztuka znalazła tu azyl, zostało spełnione. Oto właśnie tu wspólnota Św. Łukasza pod opieką pierwszego przewodniczącego, profesora Dell’Antonio – rzeźbiarza i dyrektora Szkoły Snycerskiej w Cieplicach – wiedzie swój artystyczny żywot. Należą do niej: de Paul Aust, profesor Arnold Busch, Werner Fechner-Weimar, Franz von Jackowski, Alfred Nikisch, profesor Alexander Pfohl, Hermann van Rietschoten, Ludwig Schmidbauer, Artur Wasner, Arthur Ressel. Czyż jednak w historii artystycznej tej miejscowości mogłoby zabraknąć kobiet? Przeciwnie – w pierwszym rzędzie należałoby tu wymienić pionierkę kulturowej tożsamości Szklarskiej Poręby, panią Annę von Koeckritz, której nazwisko zapisane jest złotymi zgłoskami w historii tej miejscowości. Jej piękny, położony nad Bieleniem dom przez wiele lat stanowił ośrodek duchowych i artystycznych działań w Szklarskiej Porębie. Dzięki wrodzonemu taktowi potrafiła ona zgromadzić natchnionych artystów, a także wspomagać ich. W sferze społecznej to ona stworzyła podwaliny sławy Szklarskiej Poręby i jej mieszkańców. Niechaj pozostanie w naszej pamięci!

Któż z odwiedzających Szklarską Porębę nie zna „Felderbusch”?! Tej oazy duchowego życia w jakże zmaterializowanych czasach. Duch Carla Hauptmanna, poety w istocie nieznanego i nie do końca zinterpretowanego, który w tym miesiącu obchodziłby 75 rocznicę urodzin, trwa tu dzięki jego pierwszej żonie, Marcie Hauptmann. Co czwartek spotykają się tu z nią przyjaciele zmarłego pisarza.
Jakże wielu gości pielgrzymuje do domu Joanny Lotty Hauptmann, jedynej siostry braci-pisarzy, by wysłuchać kolejnych opowieści z nieprzebranej skarbnicy historii i anegdot na ich temat. Muzyczny ośrodek stanowi przesiąknięte melodią domostwo Anny Teichmüller, córki filozofa Gustava Teichmüllera. Długoletnia przyjaciółka, a także muza Carla Hauptmanna, potrafiła jak nikt inny przełożyć treść wielu jego lirycznych dzieł na dźwięki muzyki. Wiele postaci kobiecych, wiele domostw przesiąkniętych miłością do sztuki wymieniać można jeszcze – lecz dość! Nie starczyłoby tu na to miejsca.
Wchodząc do Muzeum Huty Józefina odnosi się wrażenie, jakby w pełnym kosztowności skarbcu rozbłysła lampa Aladyna. Cóż za przepych, jakież niezliczone skarby! Najszlachetniejsze kształty kielichów, pucharów, mis, waz i wazonów przyciągają wzrok jaśniejąc w półmroku. Huta Józefina, założona w 1842 r. stała się ośrodkiem rzemiosła artystycznego. Od połowy ubiegłego wieku (XIX w. – przyp. tłum.) artystyczne szkło z huty Józefina zdobyło należne sobie miejsce na światowym rynku. Wielkim szacunkiem tedy obdarzyć należy dmuchaczy, szlifierzy, malarzy i grawerów, którzy w skromności swojej egzystencji przysporzyli sławy rodzimemu rzemiosłu artystycznemu. Ernst Simon, twórca dwóch przecudnej urody granatowych pucharów szklanych pokazanych na Światowej Wystawie w Londynie w 1851 r., Wilhelm Häckel, który ozdobił ich dekle i stopki przepięknymi arabeskami, winni pozostać w naszej pamięci. W muzeum znajdują się szkła wykonywane w najróżniejszych technikach, z malunkiem płaskim i porcelanowym czy też alabastrowe. Największe jednak wrażenie robią szkła szlifowane w manierze weneckiej według starego wzoru Murano, po latach przywróconej przez Franza Pohla, twórcę Josephinenhütte. Misy i szklanice z tzw. szkła filigranowego i nitkowego ryzowanego są dowodem na to, że ta prastara technika szklarska jeszcze nie zanikła. Katastrofalna sytuacja na rynkach światowych spowodowała załamanie się wyników finansowych huty, a co za tym idzie – także upadek szklarstwa artystycznego. Mieć więc należy nadzieję, że twórcom tym dane będzie odrodzić się w bardziej sprzyjających czasach. Niepowtarzalne grawerka mistrza Wenzela Benny, który sztukę swoją przekazał swojemu synowi dowodzi, że wielcy rzemieślnicy ciągle jeszcze istnieją.
Szklarska Porębo! Pisarska Porębo! Niechaj prawdziwi, prawi pisarze, czerpiący z najgłębszych pokładów twórczych objawień rozkwitają w Tobie! Bądź im „porębą” w ich twórczym rzeźbieniu historii świata, w ryciu wskazujących drogę runów, świadczących o ich nieśmiertelnym duchu!

tłum. Tomasz Pryll

Hannah Fechner zmarła po krótkiej chorobie w Szklarskiej Porębie dnia 10 kwietnia 1934 r. Jej ostatnią, niedokończoną pracą była książka poświęcona Hannsowi Fechnerowi. Zgodnie z życzeniem Hannah Fechner została skremowana w Jeleniej Górze i pochowana obok męża na cmentarzu ewangelickim w Szklarskiej Porębie Dolnej. (Wiater, s. 152)

Hanns Fechner

Hanns (Johannes) Fechner (1860-1931) był w życiu dawnej kolonii artystów w Szklarskiej Porębie postacią doprawdy niecodzienną; niewysoki, zażywny, z rozwianą brodą, pod koniec życia wspierający się o laskę, lubił palić dobre cygara. Karkonosze poznał podczas szkolnych wakacji, które jako gimnazjalista spędzał u wuja w Bolesławcu, skąd wyruszał na górskie wędrówki. W 1887 r. jako młody malarz otrzymał prestiżową „Rompreiss”- „Nagrodę rzymską”. Pod koniec XIX w., po uzyskaniu gruntownego wykształcenia artystycznego, już jako profesor berlińskiej Akademii Sztuk Pięknych i malarz pruskiego dworu królewskiego portretował najwybitniejsze postacie cesarskich Niemiec. Z tego okresu pochodzą realistyczne portrety publicysty Theodora Fontane, lekarza Rudolfa Virchowa, młodego Gerharta Hauptmanna, późniejszego laureata literackiej Nagrody Nobla czy pisarza Wilhelma Raabe. Jako malarz Hanns Fechner chętnie też portretował wybitne postacie świata polityki: cesarza Wilhelma II, cara Aleksandra, kanclerza Otto von Bismarcka, księcia Bernharda Bülowa, księcia Georga II. von Meiningen, księcia bawarskiego Luitpolda, ministra Viktora Podbielskiego. Nie stronił też od grafiki.

W początkach XX w. Fechner w Szklarskiej Porębie Średniej kupił wiejską chatę pochodzącą z 1713 r., położoną przy ul. Dolnej 11. Karkonosze i Góry Izerskie oczarowały go. Ta letnia posiadłość stała się z czasem jego stałym miejscem zamieszkania. W krótkim czasie zgromadził w niej wiele dawnych śląskich mebli ludowych. Wnętrze domu w 1908 r. tak opisywał A. Koeppen:
„I jeszcze po środku izby stoi stary komin, przy ścianie kolorowo malowana szafa, jak wcześniej tyka tik tak zegar ze swoimi wiszącymi ciężarkami. Oczywiście w domu musiano dokonać paru zmian, tak aby ze starej stodoły stworzyć jasną pracownię malarską.” [Koeppen, s.466-467]
Malarz swój dom nazwał „Hagal” tzn. „Hege des All” – „Schronienie dla wszystkich” co w pełni odzwierciedlało otwarty stosunek do świata niewidomego malarza. Nazwa Hagal odpowiadała też znakowi runicznemu, który był określeniem bogini Hel oznaczającym siłę szczęścia i niszczenia. W starszym alfabecie futhark run Hagal jest graficznie zbliżony do łacińskiej litery N. W znakach runicznych nadawanie przeciwstawnych określeń było czymś powszechnym, lecz możemy przyjąć, że Hanns Fechner zapewne identyfikował swoją posiadłość z pierwszym z tych znaczeń. Według innej interpretacji Hagal jest znakiem runicznym, którym określa się mistycyzm, doskonałość, objawienie i który chroni przed atakami złych mocy.

Dom Fechnera. Więcej zdjęć domu przy Dolnej 11 można znaleźć w serwisie polska-org.pl TUTAJ


Na skutek nieszczęśliwego wypadku, któremu uległ w 1907 r. malarz częściowo utracił wzrok, a z upływem czasu ociemniał zupełnie. Z tego okresu pochodzi jeden z najbardziej przejmujących portretów autorstwa artysty, ukazujący zaprzyjaźnionego z nim Wilhelma Bölsche. Postać Bölschego jest niedokończona, ujęta w sposób szkicowy, malowana płaską plamą, co zupełnie nie odpowiadało sposobowi malowania Fechnera – znanego z wcześniejszych, realistycznych ujęć.
Hanns Fechner był inicjatorem i jednym z założycieli „Schlesiesche Bund für Heimatspiele” („Śląski Związek Teatrów Ojczyźnianych”), który szczególny nacisk kładł na zachowanie kultury i regionalnego dialektu. Stowarzyszenie to aktywnie działało na Śląsku w latach dwudziestych zrzeszając wiele teatrów amatorskich, a ruch ten cieszył się dużą popularnością. Oddział stowarzyszenia zawiązany został w Szklarskiej Porębie dnia 28 września 1919 r. Przewodniczącym oddziału stowarzyszenia został dr Alfred Koeppen, a jego zastępcą Hanns Fechner. Malarz częstokroć był w tym teatrze ludowym w Szklarskiej Porębie reżyserem, scenografem, autorem scenariuszy, a niejednokrotnie i aktorem.

Hanns Fechner był pomysłodawcą i członkiem honorowym „Künstlervereinigung St. Lukas in Ober-Schreiberhau” („Stowarzyszenia Artystycznego Św. Łukasza w Szklarskiej Porębie Górnej”), tzw. „łukaszowców” grupującego malarzy, którzy inspirowali swoją twórczość Karkonoszami. Po latach postać Hannsa Fechnera tak wspominał jeden z „łukaszowców”:
„Mistrz Fechner był naszą duszą, duszą naszego Bractwa św. Łukasza. On był cały nasz. Jego wielka miłość do sztuki była poprzez sztukę miłością do nas.” [Niebelung – Gleichnitz , s. 3]
Ideą Hannsa Fechnera było zorganizowanie w Szklarskiej Porębie festynu pod nazwą „Johanniswoche”. Była to impreza, podczas której osiadli tutaj artyści spotykali się twórczo z mieszkańcami Karkonoszy. Podczas imprez organizowanych zawsze w tygodniu, na który przypadała Noc Świętojańska, odbywały się przedstawienia teatrów ludowych, występy grup folklorystycznych, wieczory literackie, wystawy miejscowego rzemiosła, wernisaże malarstwa czy różnorodne koncerty muzyczne. Kulminacyjnym momentem tych festynów była Noc Świętego Jana, podczas której na polanach wokół Szklarskiej Poręby rozpalano dziesiątki ognisk będących miejscami wspólnych spotkań i zabaw (chyba, że padał deszcz, jak to miało miejsce w 1923 r.). Tydzień zamykał barwny przemarsz uczestników w strojach ludowych prowadzony przez całą miejscowość.
Żonie Hannah ociemniały Fechner dyktował wspomnienia ze swego artystycznego życia. w 1925 r. wydał dedykowane matce wspomnienia ze swojej berlińskiej młodości zatytułowane „Spreehanns”-” Janek szprewski”, które kontynuował w książce „Mein liebes altes Berlin” – „Mój stary, ukochany Berlin”. O karkonoskim Duchu Gór Hanns Fechner stworzył piękny zbiór baśni i legend zatytułowany „Bergzauber. Märchen aus Rübezahlreich”- ” Czar gór. Baśnie z królestwa karkonoskiego Ducha Gór”.
Opowiadał też o ludziach, których portretował, nadając wydanej w 1927 r. książce znamienny tytuł „Menschen, die ich malte” („Ludzie, których malowałem”), którą zadadykował „Hannah, mojej kochanej żonie, wiernej przewodniczce po ostatniej drodze życia”. Słowo wstępne do tej wyjątkowej książki napisał Hermann Stehr, wybitny niemiecki literat, mieszkający w tym czasie w Szklarskiej Porębie. Wśród szeregu zawartych w niej wspomnień o ludziach, których malował, w rozdziale poświęconym mieszkającemu po sąsiedzku literatowi Carlowi Hauptmannowi pojawiają się znamienne słowa: „Prawdziwi ludzie nie noszą na twarzy maski konwencji – oni ciągle są sami sobą”.(Fechner, s.74) W 1928 r. znany wrocławski rzeźbiarz Maximilian Schmergalski wykonał portretową, żeliwną plakietę z popiersiem Hannsa Fechnera, która wykonana została w „Paulinenhütte” w Nowej Soli. Plakieta ta była ufundowana przez specjalny komitet powołany dla uczczenia działalności ociemniałego malarza, którego członkami byli Max Liebermann, Wilhelm Bölsche, Gerhart Hauptmann i Hermann Stehr. W 1929 r. Werner Fechner, syn Hannsa z pierwszego małżeństwa, sportretował ojca w podeszłym wieku, a obraz nabyło miasto Wrocław.
Hannah i Hanns Fechner pochowani zostali poniżej prawego, górnego narożnika cmentarza, w niewielkiej odległości od nagrobków rodziny Bölsche, na prawo od dawnej alejki biegnącej równolegle do cmentarnego muru. Na skromnym, przewróconym dziś granitowym nagrobku widnieją fascimile podpisów małżonków oraz ich nazwiska i lata życia (Wiater, s. 152)

Przemysław Wiater

Nagrobek Fechnerów

Przypisy:

  • A. Koeppen, „Schreiberhau und seine Künstlerkolonie” [w:] „Schlesien” 1908/1909, s.465 – 471,
  • Niebelung – Gleichnitz I., „Wilhelm Bölsche”, mps, b.d.w., s. 1.
  • Fechner H., „Menschen die ich malte”, Berlin 1927, s. 74
  • P. Wiater, „Zabytkowy cmentarz ewangelicki w Szklarskiej Porębie Dolnej” [w:] „Rocznik Jeleniogórski”, Jelenia Góra 1998, s. 147-155

Do czytania: „Poniemieckie”

okładka książki

13 listopada, czyli dopiero co – miała swoją premierę książka Karoliny Kuszyk „Poniemieckie”. Pobiegłam od razu do księgarni, bo w końcu tym się teraz zajmuję – poniemieckim. Nie jest to opracowanie, które mogłoby rościć sobie pretensje do dogłębnego opisania i wyczerpania tematu, ale mam poczucie, że nie musi. Natomiast są tu zebrane główne wątki, które jeśli mówimy o „poniemieckim” – przychodzą na myśl. A całość podzielono na rozdziały.

„Są domy poniemieckie, którym się nie wiodło, bo mieszkali w nich ludzie, którzy traktowali swoje siedziby tak, jak żołnierze zwycięskiej armii traktują kobiety wroga.”

Pierwszy, tuż po wprowadzeniu, opowiada o domu. O tym, czym taki dom był, może wciąż jest. Jakie zwykle były historie domów, do których po 1945 roku wprowadzili się Polacy. Niewątpliwą wartością są tu i w kolejnych rozdziałach źródła w postaci dzienników osadników. Brzmi to może jak wyprawa na Dziki Zachód, ale kolejny rozdział, zatytułowany „Szaber” udowadnia, że nie jest to określenie w żaden sposób przesadzone. Dostajemy tu całą listę grzeszników i całą litanię ciążących na ich sumieniach grzechów. Choć myślę, że może nawet do dziś nie mają poczucia zażenowania i wstydu…

Kolejny rozdział skupia się na losach mebli i jest osnuty wokół historii jednej rodziny. To przez ich historię poznajemy także losy mebli.

Ciekawe jest to, że autorka odwołuje się do licznych tropów literackich. Nagle odkryłam ile tych wątków, scen, albo choćby napomknień jest w polskiej literaturze współczesnej, choćby tylko ostatnich 20 może 25 lat. Tokarczuk, Huelle, Chwin, Bator, że o Wańku nie wspomnę. Wiele z tych książek czytałam i ucieszyłam się, że są wspomniane w jednym miejscu. Często ten poniemiecki kontekst mi umknął z pamięci, a w niektórych przypadkach w ogóle go nie zauważyłam skupiając się na fabule. A tu pani Karolina wyciągnęła go dla mnie z powieści.

Są rozdziały o drobiazgach, słoikach, kartkach pocztowych i obrazkach z Aniołem Stróżem przeprowadzającym dzieci przez kładkę nad rwącym potokiem. Bardzo ciekawe i dla mnie nie wychowanej na poniemieckim otwierające nowe obszary. Historia słoików i wekowania wciągnęła mnie bardzo.

Szczególnie jednak ucieszył mnie rozdział o cmentarzach. Po pierwsze dlatego, że w ogóle jest, że opowiada o tym jak obchodzono się z niemieckimi cmentarzami po 1945 roku, ze wszystkimi grzechami ówczesnych władz, czy z naszymi współczesnymi grzechami. Mamy tu opowieści o śmierci, zabawach na cmentarzu i rozważania o sacrum. Po drugie, ważniejsze jeszcze – po pokazuje, że możliwe jest ratowanie, że to konieczność i że ludzi, którzy to robią jest w Polsce trochę. Można ich odszukać, porozmawiać i być może uniknąć jakiś błędów. Ludzie z doświadczeniem potrafią przecież wskazać mielizny i zagrożenia. Potrafią przestrzec i pokazać ścieżki, które czasem nie przychodzą do głowy.

Cieszę się, że ta książka powstała. Daje ciekawy obraz tego odziedziczonego świata i tego czym poniemieckie jest – i w fizycznych przejawach, i w ludzkich duszach. To ciekawa wyprawa i warto się w nią wybrać towarzysząc autorce. Podarowała nam kilka naprawdę wspaniałych opowieści. Jest i przejmująco, i smutno, i czasem zabawnie. Nie ma w treści nic niepotrzebnego. Do tego dobry język i staranne unikanie niczego nie wnoszących wyświechtanych powiedzeń, czy zwrotów sprawiają, że to przyjemność w czytaniu.

Anna Lewandowska

Informacje o książce na stronie Wydawnictwa CZARNE – TUTAJ

Zaprojektuj witrynę taką jak ta za pomocą WordPress.com
Rozpocznij